Skaranie boskie - dlaczego warto oglądać serial „Lucifer”

lucifer, fox, netflix, seriale, procedural, komiksy vertigo
Finał drugiego sezonu serialu „Lucifer” został wyemitowany pod koniec maja, jednak to właśnie teraz, w lipcu, postanowiłam napisać o historii Upadłego Anioła. Dlaczego?

W ten weekend miał odbywać się pierwszy fanowski konwent poświęcony serialowi „Lucifer”. Niestety, pomimo ogromnej pracy, jaką organizatorzy włożyli w przygotowanie tego wydarzenia, impreza została odwołana z powodu braku odpowiedniej ilości środków pieniężnych. Chociaż i tak nie mogłam być obecna na konwencie, to wiadomość o tym, że LuciCon - bo tak nazywało się wydarzenie - się nie odbędzie, przyjęłam z ogromnym smutkiem. Żałuję, że polscy fani nie będą mieli okazji na wspólne zachwycanie się serialem, ponieważ uważam, że - pomimo tego, co można wyczytać w recenzjach - „Lucifer” jest serialem, może nie zachwycającym, ale dobrym.

Powstał w luźnym nawiązaniu do komiksów o Lucyferze, które zostały wydane przez Vertigo. Postać Władcy Piekieł stworzona została przez Neila Gaimana w jego, ponadczasowej już, serii Sandman. Później Mike Carey po błogosławieństwie (a raczej zachętach) ze strony Gaimana stworzył, wraz z grupą rysowników, osobną serię, dedykowaną Lucyferowi. Upadły Anioł zamieszkuje Los Angeles (związek ironiczny jest zamierzony), jest właścicielem klubu nocnego o nazwie Lux, a towarzyszy mu demon - Mazikeen, a niekiedy możemy spotkać jego brata - archanioła Amenadiela. Na tym podobieństwo serialu do komiksu się kończy. Poza wspomnianymi,  Lucyfer ze szklanego ekranu, jak i jego towarzyszka to kompletnie inni bohaterowie niż ci, przedstawieni w pierwowzorze.

Właśnie ogrom różnic sprawił, że spora część fanów komiksów o Gwieździe Zarannej odrzucili serial, jako abominację wspaniałego dzieła. Jednak ja patrzę na te dwa teksty kultury zupełnie inaczej - być może dlatego, że najpierw zetknęłam się z serialem, a dopiero później sięgnęłam po opowieść Carey'a.

lucifer, fox, netflix, seriale, procedural, komiksy vertigo
Mimo wszystko, wolę tego pana po lewej

Najważniejsze przy oglądaniu „Lucifera” jest to, aby nie porównywać go z komiksem. To dwie różne rzeczy i odnajdywanie różnic, bądź podobieństw mija się z celem. Pierwowzór to sensualna opowieść o Panie Piekieł, który uciekł ze swojego królestwa, a teraz przebywa na ziemi i zabawia się z różnymi nadprzyrodzonymi siłami, takimi jak magiczna talia tarota. To owiana tajemnicą i skąpana w melancholii historia o cwanym Diable, który, z niewzruszoną twarzą, wykorzystuje wszystko i wszystkich do własnych celów. Komiksowy Lucyfer nie jest kimś, kogo chcielibyśmy mieć za przyjaciela.

Jeśli chodzi o jego serialową wersję, to ta już jest postacią, którą miło przywitalibyśmy w naszych domach. To przystojny, elegancki i wykształcony mężczyzna, z usposobieniem małego dziecka, który w głębi duszy jest wrażliwy i ma dobre serce. Trochę zagubiony i zamknięty w sobie, jest prowadzony za rączkę przez Chloe - jego partnerkę z wydziału kryminalnego. Detektyw Decker to silna, wyzwolona kobieta, która potrafi sprostać zarówno najgorszym przestępcom, jak i samotnemu macierzyństwu. Do tego wszystkiego widz dostaje zabawną towarzyszkę Gwiazdy Zarannej - Maze, która jest uroczo nieudolna w kontaktach z ludźmi, ale przy tym ciepła, kochana oraz seksowna. Pojawiają się również poboczne postacie, jak brat Lucyfera i były mąż Chloe. Wszystko to składa się na danie, które nie raz było nam serwowane przez twórców różnych seriali, na przykład przy okazji „Sleepy Hollow”, „Castle” albo „Elementary”. Niestety taki układ serialu sprawia, że jest on bardzo przewidywalny, a wielu widzów po prostu nudzi. Każdy odcinek jest prawie dokładnie taki sam: sprawa kryminalna, problemy rodzinne Lucyfera, docieranie się Chloe z Morningstarem, rozwiązanie sprawy. 

lucifer, fox, netflix, seriale, procedural, komiksy vertigo
Typowe serialowe dynamic duo, 
przy którym fani wręcz błagają o zawiązanie się romansu między tym dwojgiem 

Jednak mimo tych wad, nadal uważam, że „Lucifer” jest serialem bardzo dobrym. Wszystko to zasługa Toma Ellisa, który z postaci Gwiazdy Zarannej zrobił niezwykłe dzieło sztuki. Jego Lucyfer fascynuje, przyciąga i skłania do zastanowienia się nad wizerunkiem diabła. Bowiem w tym serialu to nie Lucyfer jest „tym złym" - on tylko karze za złe uczynki, tak jak rozkazał mu jego ojciec. 

Poza tym, relacje pomiędzy bohaterami są naprawdę dobrze napisane. Przyjaźnie pomiędzy bohaterkami są wspaniałe, pełne życia, uśmiechu i lojalności. Wykształcone, silne, niezależne kobiety, które wspierają się nawzajem, a nie walczą o faceta? Tego potrzebujemy w popkulturze! Główny wątek miłosny, czyli związek Chloe i Lucyfera to uroczy spektakl docierania się, poznawania siebie i drugiego człowieka, a także nauki balansowania pomiędzy egoizmem a oddaniem dla drugiego człowieka. Świetnie napisane są również dialogi z Tracy - córką Chloe.

lucifer, fox, netflix, seriale, procedural, komiksy vertigo
Przedstawianie przyjaźni między kobietami to ważny element, który niestety często jest zaniechany

Jednak najciekawszą relacją jest, bezsprzecznie, związek Morningstara z jego ojcem. Na pewno nie jeden z widzów doświadczył trudnych relacji z rodzicami, poczuł odrzucenie z ich strony. Serial ukazuje jak sposób wychowania wpływa na dzieci nawet wtedy, kiedy są już dorosłe. Główny bohater zrywa z ojcem, jednak cały czas kurczowo się go trzyma (wspaniałą metaforą dla tej sytuacji jest to, że Lucyfer odciął swoje skrzydła, aby oderwać się od Boga, a jednak się ich nie pozbył, tylko je zachował).

Jeśli więc lubicie lekkie historie, które mogą zarówno Was rozśmieszyć, jak i doprowadzić do łez, to polecam Wam serial „Lucifer”. Jeśli jednak oczekujecie po serialu czegoś więcej, chcecie aby doprowadził Was do katharsis, wbił w ziemię i zmusił do płakania w kącie, to cóż - lepiej nie sięgajcie po opowieść o panu Morningstar.

2 komentarze :

  1. Oj płakanie ze śmiechu się zdarzało- kto już jest w piekle a kto na pewno tam trafi :D. Ale też czasem nie wiadomo co myśleć o danej scenie, szczególnie gdy ogląda się na bieżąco i tydzień trzeba czekać (albo do października :()

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pamiętam, jak jeden z odcinków skończył się tuż przed pierwszym pocałunkiem Chloe i Lucyfera. Byłam wtedy jak mała dziewczynka :D Niestety, wtedy zrobili przerwę w nadawaniu :( Dzięki za komentarz! :)

      Usuń

Copyright © Geek Kocha Najmocniej – Analizujemy popkulturę.