Papa Koteczku! - recenzja Kuro tom 3


Niestety to już koniec mojej przygody z KURO aka. Koteczkiem-Demoneczkiem. Czy ostatni tom utrzymał poziom swoich poprzedników?        

        Gdy czytam jakąś książkę, która najpierw szczególnie mnie nie interesowała, a potem wciągnęła na amen, to zawsze smucę się na jej zakończenie. Niestety to już ostatn tom Kuro. Poprzednie dwa bardzo przypadły mi do gustu. Sielskie miasteczko, otoczone zewsząd lasem, pełnym potworów, które trzymają się od siedzib ludzkich z daleka jedynie z powodu linii namalowanych farbą wytwarzaną z rzadkich kwiatów, a w nich mała dziewczynka zajmująca się uprawą tych rzadkich roślin, która nie została zaszczepiona i nie jest w stanie dostrzec potworów, przez co nie widzi, że kiciuś jest demonem (i to takim prawdziwym). Ostatnia część tej krótkiej serii nie zawodzi, co więcej, pozostawia żal w serduszku, że to już koniec.
       Tom 3 kontynuuje wcześniej zawiązane wątki. Najbliższe przyjaciółki naszej protagonistki, chcą pozbyć się jej małego koteczka-demoneczka. Podczas odwiedzin, pierwsze, co zauważyły, to fakt, że wspomniany milusiński, wyssał całą czerń z włosów naszej protagonistki, gdyż ciemny kolor z różnych rzeczy pozwala mu się regenerować. W dalszej części mangi, zostają wyjaśnione wszystkie niejasności, które nazbierały się w poprzednich tomikach. Fabularnie, podobnie jak poprzednio, nie zawodzi, a  dodatkowe krótkie historie wzmocniły we mnie smutek, że to już koniec. Zakończenie również daje dużo radości, musiałem je dwa razy przeczytać, żeby dokładnie zrozumieć co się w ogóle stało.
        Graficznie, nadal jest cukierkowo, ale nie za mocno. Wszystkie dziewczynki są śliczne, a dorośli zawsze wyglądają na "tych fajnych". Nawet potwory są w jakiś sposób sympatyczne. Całkiem miłym dodatkiem są kolorowe strony, tylko pod koniec ustępujące klasycznym, czarno-białym rysunkom. Ogólnie wydanie i grafika trzyma równy poziom poprzednich tomów i nie zawodzi w żadnym aspekcie.
        Cała seria Kuro już za nami, mogę więc pozwolić sobie na drobne podsumowanie. Przede wszystkim, to świetny horror. Ta pogodna atmosfera, pomimo przebywania śmiertelnego zagrożenia, puszczonego właściwie samopas, jest świetna, i trzymała mnie w napięciu do samego końca. I to wszystko w historii, gdzie dużo uwagi poświęca się koteczkowi-demoneczkowi, i relacjom pomiędzy małymi dziewczynkami, z dużymi oczkami.

Za udostępnienie egzemplarza do recenzji dziękujemy Wydawnictwu Waneko.

 Wydawnictwo Waneko

Prześlij komentarz

Copyright © Geek Kocha Najmocniej – Analizujemy popkulturę.