Moment, w którym stałam się mordercą, czyli kilka słów o spoilerach

Najbardziej boję się ciemności, klownów i... spoilerów.

Kiedy to piszę. jeszcze tylko kilka godzin pozostało do momentu, w którym usiądę na sali kinowej i rozpocznie się kolejna część Star Wars. Do tego czasu każde scrollowanie po facebookowej tablicy przyprawia mnie o trochę szybsze bicie serca. Co jeśli przypadkiem natrafię na spoiler i zepsuję sobie przyjemność z oglądania? Już nie raz bywało w moim życiu tak, że ktoś zdradzał mi kto zginął w książkach o Harrym Potterze, albo w Game of Thrones. Bardzo tego nie lubię i zwykle reaguję złością. Niejednokrotnie byłam w takiej sytuacji, w której musiałam zasłaniać sobie monitor, albo otwierać ostrożnie każdą stronę, bo jeszcze nie obejrzałam finału jakiegoś serialu, a internet przecież już kilka minut po premierze pełen jest kadrów, zdradzających tajemnice. 

Niedawno Samsung postanowił pomóc wszystkim, którzy padli ofiarą szalonych spoilerowiczów i uruchomił stronę, która ma nam pomóc w zapomnieniu fabuły konkretnych seriali. Wszystko odbywa się za pomocą hipnozy i trwa 18 minut. Sprawdziłam, to nie fake. Przyznam, że bałam się włączać ten program, ale jeśli ktoś chciałby zapomnieć śmierć Neda w Game of Thrones, może to zrobić.

Nie każdy przejmuje się spoilerami. Piotrkowi nie przeszkadza, jeśli pozna fabułę wcześniej, niż zapozna się z dziełem. Ja na wszystkie informacje, które mogą mi zdradzić historię, reaguję niczym prychający kot. Z rozmów ze znajomymi oraz dzięki małej ankiecie na naszym fan page'u wiem, że większość osób ma podejście podobne do mojego. Dlaczego jednak tak bardzo nienawidzimy spoilerów? Badania pokazują, że nie ma nic złego w oglądaniu zaspoilerowanych historii.

Tak, dla mnie również był to szok, ale już sześć lat temu opublikowano badania, które pokazywały, że poznanie fabuły lub ważnych jej elementów, albo zwrotów akcji nie wpływa negatywnie na odbiór danego tekstu kultury. Co więcej, wszystkie badane osoby odpowiadały, że lepiej bawiły się, kiedy zaspoilerowano im opowieść. 

Podobno dzieje się tak dlatego, że podchodzimy do filmów, seriali i książek bardzo poważnie. Przeżywamy losy bohaterów, denerwujemy się na ich czyny, płaczemy kiedy zostaną uśmierceni przez twórców. To wszystko sprawia, że podczas oglądania lub czytania jesteśmy mocno nakręceni. Jeśli ktoś zaspoileruje nam daną historię, to wtedy automatycznie przestajemy stresować się tym, co możemy zobaczyć lub przeczytać, kiedy sami zapragniemy sięgnąć po ów film lub książkę. 

Dzięki znajomości kluczowych wątków mamy również większe szanse na to, aby lepiej zanalizować oglądany film lub czytaną książkę. Według badań więcej dostrzegamy w serialu, który już nie wpływa na nasze emocje tak bardzo, jak robiłby to, gdybyśmy oglądali go z umysłami wolnymi od spoilerów.

Z drugiej strony, badania pokazują, że osoby, które nie znoszą spoilerów, są bardziej ambitnymi widzami, niż ludzie, którym zdradzanie fabuły nie przeszkadza. Ci pierwsi wymagają od historii więcej, a przeżywane emocje nie przeszkadzają im w głębokiej analizie.

Warto jednak pamiętać, że wszystkie badania, o których wspomniałam zostały wykonane w rzeczywistości laboratoryjnej. Przeniesienie ich na realia widzów seriali i filmów lub czytelników książek i komiksów, jest zbyt trudne, a wręcz niemożliwe. Zatem nadal możecie twierdzić, że wiecie swoje. Bo przecież to my, odbiorcy, powinniśmy decydować o tym, co chcemy wiedzieć o danym dziele przed jego obejrzeniem, a czego nie.

Owszem, jeśli znam już wszystkie zwroty akcji, to nie szokują mnie już tak mocno, kiedy sama zapoznaję się z dziełem. Jednak właśnie owe emocje są powodem, dla których oglądam i czytam. 

Żyjemy w czasach, w których informacje obiegają świat z zawrotną szybkością. Poszczególne portale prześcigają się w publikowaniu recenzji, pierwszych wrażeń, premierowych zdjęć lub trailerów. Jesteśmy wręcz zmuszeni do pochłaniania ogromnej ilości dzieł kultury w jak najkrótszym czasie. Z każdej strony czyha na nas dziki spoiler, który może zaatakować nas w najmniej spodziewanym momencie, kiedy akurat usiedliśmy na kibelku, albo zaczęliśmy jeść drugie śniadanie. Oglądanie filmów i seriali oraz czytanie książek i komiksów niekiedy przestaje być przyjemnością, a przeradza się w wyścig.

Właśnie dlatego tak ważne jest, aby być po prostu spoko gościem i oznaczać swoje treści, jeśli zawierają spoilery. Nie każdy je lubi, niektórym – jak mi – bardzo przeszkadzają, więc miejmy choć trochę szacunku do innych ludzi i informujmy o tym, ile zdradzamy.

Odrębnym problemem są komunikaty od dystrybutorów. Coraz częściej trailery filmów opowiadają praktycznie całą historię. Mistrzem w tym sposobie tworzenia zwiastunów jest Patryk Vega. Właśnie dzisiaj ukazała się zapowiedź jego najnowszego filmu: Kobiety mafii, trwająca 4 minuty. Dowiedziałam się z niej wszystkiego, czego mogłam o tej produkcji – pojawiły się nawet całe, nie pocięte, sceny. Pytanie: po co?

Zwiastun powinien zachęcać do pójścia do kina, zdradzać jak najmniej, albo – w drugą stronę – udawać, że wyjawia jakieś tajemnice, by później widz mógł zostać zaskoczony, kiedy już pójdzie do kina na ten film. Nie róbmy z odbiorców głupków, którzy nie potrafią analizować dzieła, bo są pod wpływem emocji. Nie róbmy z nich idiotów, którzy muszą pół roku wcześniej przygotować się na to, co zobaczą w kinie. 

Z tego tekstu nie dowiecie się czy spoilery są dobre lub potrzebne. Nie przeczytacie także o tym, że spoilerowanie jest złe. To, czy ktoś je lubi lub nie, zależy tylko od niego. Szanujmy się więc i nie róbmy z popkultury walki gladiatorów, bo nie warto.

Prześlij komentarz

Copyright © Geek Kocha Najmocniej – Analizujemy popkulturę.