Zakochałam się w „The End of The F***ing World”

the end of the fucking world, netflix, channel 4, serial młodzieżowy
Wspaniały serial, ze świetnie wykreowanymi postaciami, który pochłonęłam w zawrotnym tempie. Trochę dlatego, że to tylko osiem dwudziestominutowych odcinków - ale bardziej dlatego, że The End of The F***ing World” jest tak dobry.

Istnieje spore prawdopodobieństwo, że już niedługo zajmę się porównaniem The End of The F***ing World z pierwowzorem komiksowym dla portalu Serialomaniak. Jednak póki to nie zastąpi, odstawmy na bok drukowaną wersję tej opowieści i zajmijmy się tym, co w ostatni weekend rozwaliło moją głowę. Nie będzie to typowa recenzja, w której wspomnę o muzyce, aktorstwie, zdjęciach - te, rzeczywiście są świetne (szczególnie dwa pierwsze, mistrzostwo), ale dobrze wiecie, że nie lubię tego typu tekstów. Potraktujcie więc poniższy tekst jako analizę (albo wolne przemyślenia).

W dalszej części tekstu znajdują się wulgaryzmy

Na koniec świata i jeszcze dalej

Chociaż serial nie jest świeżynką, bo na Channel 4 pojawił się już pod koniec października 2017 roku, to na Netflixie można oglądać go dopiero od tego miesiąca. Wiadomość o nim gdzieś mi przemknęła, całkiem niezauważalnie. Potem natrafiłam na trailer i już wiedziałam – to była miłość od pierwszego wejrzenia. Bo naprawdę, czy ktoś mógłby przejść obojętnie obok opowieści o nastolatku, który fantazjuje o morderstwie dziewczyny, którą ledwo co poznał?

the end of the fucking world, netflix, channel 4, serial młodzieżowy
Ona chce seksu, on mordu - tak można opisać pierwsze chwile serialu. Jednak czy produkcja na pewno opowiada właśnie o tym?

Pierwszy odcinek The End of The F***ing World rozpoczyna się wyznaniem głównego bohatera, siedemnastoletniego Jamesa: Jestem prawie pewien, że jestem psychopatą. Reszta historii chłopaka zaczyna nam się układać w głowie tak, że myślimy, iż chłopak ma rację. James nie miał najbardziej szczęśliwego dzieciństwa. Na początku nie wiemy gdzie jest jego matka, a wychowujący go samotnie, ojciec nie wzbudza w nastolatku sympatii. Mały James postanawia więc zacząć zabijać zwierzęta oraz sprawiać sobie ból: widzimy montaż, przedstawiający jego ofiary oraz moment, w którym włożył rękę do frytkownicy, wypełnionej wrzącym olejem. W końcu chłopak dorósł, a jego apetyt krwi wzrósł na tyle, że postanowił po raz pierwszy uśmiercić człowieka. 

Akurat na jego drodze stanęła Alyssa – nowa uczennica w szkole, której życie wygląda jak za bardzo przeciągnięty i nieśmieszny żart. Rodzice rozwiedli się, gdy była mała. Ojciec wyjechał i dziewczyna nie ma z nim kontaktu, poza kartkami urodzinowymi, które dostaje od mężczyzny. Matka znalazła pozornie idealną rodzinę: chujowego męża, z którym spłodziła bliźniaki. Niestety, Alyssa nie pasowała do obrazka i została zepchnięta na margines.

Dziewczyna odstaje również w szkole, więc postanawia zmienić coś w swoim życiu. Podchodzi do Jamesa i oznajmia mu, że jest do dupy, na co chłopak każe jej spierdalać. W kolejnej scenie widzimy nastolatków całujących się, chociaż trudno uznać, że którekolwiek czerpało z tego przyjemność.

the end of the fucking world, netflix, channel 4, serial młodzieżowy
Moja kochana, słodka, nie płaczkaj, przytulę!

Jeden z portali umieścił recenzję, w której taki sposób nawiązywania znajomości uznano za prawo młodości. Co za bzdury. Relacja Jamesa i Alyssy nie jest ani trochę tym, jak naprawdę wyglądają związki nastolatków. Jednak tym razem, zamiast pokazywać idealny świat, młodzieży o wyrzeźbionych ciałach, których największym problemem wydaje się dbałość o wygląd, a pieniądze spływają po nich, niczym woda pod prysznicem, twórcy The End of The F***ing World postanowi wykorzystać skrajności po drugiej stronie barykady.

James i Alyssa wspólnie uciekają z domów i wyruszają w podróż pełną przygód tak pokręconych, że z bagna, w które wpadli, mógłby wyciągnąć ich tylko Jezus. Głęboko w poważaniu mają prawo, uciekają przed policją, robię dużo złych rzeczy – wszystko to doprowadzone jest do takiej skrajności, że nie mamy wątpliwości, iż w prawdziwym świecie takie coś raczej się nie zdarza

Miłość w wielu kolorach

Jednak nie ich kryminalna przygoda jest najważniejszym punktem serialu. Owszem, produkcja bazuje na historiach związanych z łamaniem prawa. Wprowadza nawet parę policjantek z wydziału śledczego, które próbują odnaleźć nastolatków. Chociaż stworzone są na zasadzie sztampowego duetu dobry i zły policjant, to podczas oglądania The End of The F***ing World poczułam niezwykłą sympatię, do tej dobrej, czyli Eunice, granej przez Gemmę Whelan. Wielkie brawa dla tej aktorki, gdyż po raz kolejny zachwyca swoją kreacją na małym ekranie.

the end of the fucking world, netflix, channel 4, serial młodzieżowy
Dobra lesbijka i zła lesbijka... ekhem, to znaczy: dobra policjantka i zła policjantka

Nie byłabym sobą, gdybym nie dała plusika wyżej za udaną kreację relacji nieheteronormatywnej. Ale w przypadku tej produkcji jest za co bić brawo, ponieważ twórcom udało się uniknąć schematów. Nie pada ani jedno słowo o tym, że jest to związek dwóch kobiet. Po prostu, bohaterki jakoś próbują dojść do normalności po wspólnie spędzonej nocy: jedna udaje, że nic się nie wydarzyło – druga zrobiła sobie nadzieję. Problemem nie jest jednak fatum związku jednopłciowego, tylko kwestia czy kobiety rzeczywiście do siebie pasują, czy nie.

Młodzieńcze uczucie, młodzieńcze zaburzenia

Plusik należy się również za totalne zerwanie z jakimkolwiek tabu. Oglądając The End of The F***ing World na myśl przyszedł mi serial Skins, który odgrywał dość znaczącą rolę w moim nastoletnim życiu. To tam po raz pierwszy mogłam szerzej zaznajomić się z otwartością seksualną nastolatków, normalnym spojrzeniem na kwestie osób LGBTQ+ oraz szerokim spektrum zaburzeń psychicznych. Oprócz tego Skins dawało widzom tonę imprez, alkoholu i narkotyków – ale to była ta rozrywkowa przykrywka, bazująca na szokowaniu widza, która ukrywała głębsze przesłanie (właśnie w postaci wyżej wymienionych motywów dotyczących seksualności i zaburzeń).

W przypadku The End of The F***ing World twórcy wykorzystali podobny zestaw. Pod powłoką tego, co robią James i Alyssa (czyli szaleńczy rajd od jednego przestępstwa do drugiego), kryją się poważne problemy: zaburzenia psychiczne, wyparcie, niedowartościowanie, skłonności autodestrukcyjne oraz trudności w relacjach międzyludzkich. Dzieciaki szybko okazują się być skrzywdzonymi przez dorosłych ludźmi, którzy woleli utworzyć w głowach szaloną wizję życia, niż stawić czoła swoim problemom. Nic w tym dziwnego, bo nikt nie nauczył ich jak mają to robić.

Nie zrozumcie mnie źle, nie pochwalam tego, co zrobiła para bohaterów (jeśli jeszcze nie widzieliście serialu, to kiedy już go poznacie, zrozumiecie, że niemożliwym jest uznanie ich zachowania za poprawne). Serial też tego nie robi: wyraźne mówi nam, że ich sposób na radzenie sobie z problemami jest nie tylko bardzo zły, ale również cholernie pojebany.

the end of the fucking world, netflix, channel 4, serial młodzieżowy
Wbrew pozorom, to nie jest historia miłosna

Nie dajcie się również zwieść romantycznej otoczce, jaka zdaje się mieć miejsce dookoła Jamesa i Alyssy. To nie jest romantyczna opowieśćThe End of The F***ing World nie powinno być rozpatrywane w tych kategoriach. Nastolatkowie nie są dla siebie dobrzy. Między nimi dochodzi do przemocy fizycznej i słownej. Nie stawiają sobie wyzwań by być jeszcze lepszymi ludźmi, tylko po to, aby robić jeszcze więcej szkód. Owszem, potrafią zadbać o tego drugiego, zrobić coś heroicznego lub szanować granice partnera (w zbrodni), ale koniec końców pozostają toksyczną relacją.

Nie można jednak odmówić Jamesowi i Alyssie, że wpłynęli na siebie także w dobry sposób. Podczas swojej podróży nauczyli się odczuwać, kochać i zgubili maski. Niestety, zapłacili za to wysoką stawkę, której w wieku siedemnastu lat nikt nie powinien ponosić.

Może właśnie po obejrzeniu tego serialu nikt nie będzie musiał. Bo The End of The F***ing World” to, okraszona czarnym humorem, opowieść o tym, co może wydarzyć się gdy spieprzysz swojemu dziecku życie. O wolności, o granicach, o bliskości. O momencie, w którym nie zostaje ci nic innego, jak rzucić wszystko w diabły i po prostu jechać - aż na koniec jebanego świata.
      

Prześlij komentarz

Copyright © Geek Kocha Najmocniej – Analizujemy popkulturę.