Feministki dopadły Doktora Who


W niedzielę świat obiegła wieść, że trzynaste wcielenie głównego bohatera serialu Doctor Who odegra aktorka ­­ ­– Jodie Whittaker. Od tego czasu zdążyłam zapoznać się z podobną ilością wybuchów radości, co głosów sprzeciwu, będących reakcjami na Trzynastkę. Znajduję się w tej pierwszej grupie ludzi i nie dlatego, że jestem kobietą, albo mam takie czy inne poglądy polityczne, ale dlatego, że obsadzenie w roli Doktora kobiety jest czymś naturalnym.
        
       Kiedy podzieliłam się z moim tatą wiadomością o nowym wcieleniu Doktora, odpowiedział mi oburzeniem, po czym stwierdził, że jeszcze tego brakuje, żeby następne wcielenia były czarnoskóre, albo kosmitami. Jeśli uważacie, że był to zmyślny żart (dla osób, które nie oglądają Doctora Who dodam, że główny bohater nie pochodzi z naszej planety) to, niestety, bardzo się mylicie. Jakkolwiek nie brzmiałoby to karykaturalnie, właśnie w taki sposób myślą wszystkie osoby, które sprzeciwiają się obsadzeniu aktorki w roli protagonistki tego serialu.




Mieszkanka kulturowa

       Mamy w światowym dorobku kulturalnym takich bohaterów, którzy nie raz zmieniali się, w zależności od tego, w jakich czasach ich historia była odtwarzana. Nic w tym dziwnego, jeśli spojrzymy na znaczenie słowa „bohater”
       Tym mianem określamy kogoś, kto dokonał chwalebnych czynów lub  zmarłych wyniesionych do rangi bogów, ale także – jak w naszym przypadku – bohaterami są postacie pierwszoplanowe przeróżnych opowieści i legend. Jeśli chodzi o to ostatnie znaczenie, to proces powstawania takich bohaterów jest jednakowy w każdym przypadku: zawsze skupiają w sobie wszystkie właściwości, które były uważane za cenne w epoce tworzenia się ich legend oraz opowieści o nich, a lud widzi w nich swój najdoskonalszy i najwznioślejszy wzór. 



Po tylu latach, w końcu przyszedł czas na kobietę

       Doskonałość bohatera objawia się w reprezentowaniu w pełni jakiejś wartości. Może być nią, na przykład, cnota, świętość lub religijność. Postać bohatera jest rozumiana zależnie od epoki i danej cywilizacji. Na przykład postacie Homera są nazywane tym mianem ze względu na ich siłę fizyczną, zręczność i chytrość. W późniejszym okresie cywilizacji greckiej cechą, która wynosiła do miana bohatera była moralność, jaką odznaczały się postacie. Następnie, w świecie grecko-rzymskim, bohaterami czyniono filozofów, mistyków i moralistów. Natomiast chrześcijanie zaczęli wysławiać męczenników i ascetów. I tak dalej, i tak dalej. Nic więc dziwnego, że bohaterowie naszych dziadków różnią się pod wieloma względami od naszych.  Kontekst kulturowy, który dotyczy nie tylko seriali, ale każdego dzieła, nieustannie zmienia się. Nie jest to ani proces, który możemy zatrzymać, ani taki, którego powinniśmy się obawiać. To naturalna kolej rzeczy.

To moje miasto

       Są jednak tacy bohaterowie, którzy nieustannie zostają redefiniowani. Chyba najlepszym przykładem takiej postaci jest Batman. Minęło już 75 lat, a Mroczny Rycerz nadal strzeże Gotham i wzdycha nad miastem, wmawiając sobie, że nie może z nikim stworzyć więzi emocjonalnej. Te elementy opowieści o Batmanie oraz zabójstwo jego rodziców pozostają niezmienne, reszta zaś jest dopasowywana do pomysłów kolejnych scenarzystów. Widzieliśmy już Batmana przyszłości, jaskiniowca, cowboya. W kostium Mściciela z Gotham ubierali się nie tylko Bruce Wayne, ale chociażby Jim Gordon lub Dick Grayson


Superbohaterowie, a w szczególności Batman, zmieniali się diametralnie na przestrzeni lat

      Wszystkie te zmiany nie mają znaczenia, ponieważ postać Batmana stała się czymś, w rodzaju uosobienia synkretyzmu kulturowego. Tym terminem antropolodzy określają łączenie w całość różnych elementów kultur, które historycznie są od siebie odrębne. To naturalne zjawisko, które zachodzi nawet wtedy, kiedy dane kultury są od siebie odizolowane. Dla Batmana oznacza to tyle, że chociaż nadal pozostaje sierotą, mieszkającym w ponurym mieście, to w zależności od obecnych nastrojów politycznych i kulturowych w świecie rzeczywistym, może stać się zupełnie inną postacią.

W męskich spodniach

      Sprawa z Doktorem różni się trochę od przypadku Batmana, ponieważ protagonista Doctora Who w ogóle nie ma określonych płci, wieku, koloru skóry i – oprócz drobnych elementów – charakteru. Ten serial niejednokrotnie zwracał uwagę na to, że podziały ze względu na rasę, płeć, orientację i wszystko, co tylko można sobie wymyśleć, są bezsensowne. Nie jest to też pierwszy raz, kiedy Władca Czasu (czyli reprezentant rasy, której przedstawicielem jest główny bohater serialu) zmienił płeć. Dlaczego więc taka sytuacja nie miałaby spotkać również tej postaci?
      Obsadzenie w roli Doktora nie jest żadnym szturmem feministek na twórców serialu, tylko naturalną koleją rzeczy. Można by rzec, że już dawno powinniśmy zobaczyć kobietę-Doktora. 
      Doctor Who nie ma też nic wspólnego z zarzutem, że obsadzenie w głównej roli aktorki, zamiast aktora, oznacza, że kobieta będzie musiała odgrywać rolę mężczyzny, co miałoby być krzywdzące dla kobiet. Gdyby rzeczywiście zdarzyło się tak, że ktoś postanowił stworzyć remake albo reboot, w którym zmienia płeć bohatera, przy jednoczesnym pozostawieniu takich samych cech i zachowań, co w pierwowzorze, to moglibyśmy mówić o krzywdzie dla kobiet. Jednak Doctor Who złożony jest z odcinków, które są niejednokrotnie są zbiorem zupełnie różnych historii z zupełnie różnymi bohaterami. 

Prześlij komentarz

Copyright © Geek Kocha Najmocniej – Analizujemy popkulturę.