Nieoszlifowany diament - recenzja „Nasz Cud” tomy 1-10

Nasz Cud Waneko recenzja manga
Im dłużej żyjemy, tym trudniej zacząć coś od nowa. Ale jak to jest żyć pamiętając poprzednie wcielenie?

W naszej ojczyźnie niestety nie obrodziło mangami josei. A te serie, które pojawiły się do tej pory, według relacji wydawców nie sprzedawały się najlepiej. Po opisie „Naszego Cudu”, myślałem że będzie to kolejna drama w liceum. I trochę jest, ale na Kroma, jak to wciąga! 

Nasz bohater o imieniu Minami, wydaje się być typowym przegrywem, a przynajmniej nie najlepszą partią na męża. Wszystko przez to, że dawnymi czasy przyznał się, że pamięta, iż w poprzednim życiu był księżniczką na zamku w świecie fantasy. To jest coś, co dyskwalifikuje absolutnie każdego, ale tu na całe szczęście nie doszło do zbyt długiego ostracyzmu. Podczas gdy niechęć kolegów ze szkoły miała się przerodzić w czynne dręczenie, nasz protagonista odkrywa, że wciąż potrafi wykorzystać umiejętności magiczne, zdobyte w poprzednim życiu. Wkrótce później okazuje się, że kolejni koledzy i koleżanki z klasy przypominają sobie przynajmniej mgliście swoje poprzednie wcielenia. Tajemnicą jednak pozostaje, dlaczego wszyscy odrodzili się jako uczniowie tej szkoły, i dlaczego  ich poprzednie wcielenia zakończyło żywot.

Nasz Cud Waneko recenzja manga
Nie wiem jak dla was, ale dla mnie taka wiadomość nie zmieniłaby absolutnie nic. Będąc w gimnazjum/liceum prawdopodobnie wróciłbym przed komputer, lub pośmieszkowałbym o tym ze znajomymi, jakie staroświeckie podejście do życia i ogólnie logikę postępowania mieli ludzie z Zerestrii, czy Moswick. Pamiętajmy z drugiej strony, gdzie toczy się akcja przedstawiona w tej mandze. Japońscy uczniowie współpracują ze sobą dość ściśle, więc nie dziwne, że większa część z nich respektuje dawną hierarchię. Dzieciaki przypominając sobie raz po raz elementy swojej przeszłości, potrafią przeżywać dawne tragedie na nowo, bądź też tracić do kogoś zaufanie, patrząc tylko po postępowaniu kogoś w poprzednim życiu. Bohaterowie nie są papierowi, każdy jest pełnoprawnym licealistą, ze swoimi zaletami czy wadami. I choć czasami było dla mnie rozróżnienie chłopaków, to wraz z kolejnymi tomami stawało się to prostsze, autorka delikatnie zmieniała designy. 

„Nasz Cud” mocną mną potargał. Byłem bardzo sceptyczny co do samego motywu przewodniego. Nadal trochę jestem, ale nie przeszkadza mi to cieszyć się intrygą. Każda z postaci w zachowaniu jest inna, jestem w stanie ich wszystkich rozróżnić, mimo że z wyglądu to nie różnią się za bardzo. W pierwszym tomie pewna dwójka bohaterów różniła się tak nieznacznie, że w kolejnym musiała zmienić odrobinę jednego z nich design, żeby byli rozróżnialni.

Nasz Cud Waneko recenzja manga
Graficznie ta seria mnie nie powaliła, ale sceny akcji są całkiem niezłe. Na pewno wyrywają z pewnego ciągu niezliczonych rozmów. W połączeniu z rozkręcającą się po kilku tomach intrygą, Nas Cud wciągnął mnie całkiem mocno. Skończyłem tom dziesiąty i już tupię nóżkami przed kolejnymi, gdyż wydano już 20 tomów. To przynajmniej dla mnie dobra wiadomość, nie lubię przyspieszanych zakończeń. Rysunki są po prostu porządne, nie są tym, co powoduje że ten komiks jest dla mnie atrakcyjny.

Koniecznie sprawdźcie na próbę te kilka początkowych tomów. Zwłaszcza że do północy 13 lipca trwa tydzień z „Naszym Cudem”, gdzie pierwsze 5 tomów kosztuje po 5, a kolejne pięć tomów po 10 złoty. Ja na pewno nie skończę na tych pierwszych tomach. Przecież intryga dopiero się rozkręca.

Za udostępnienie egzemplarza do recenzji dziękujemy Wydawnictwu Waneko.

Prześlij komentarz

Copyright © Geek Kocha Najmocniej – Analizujemy popkulturę.