Festiwal grania na emocjach


Na serialowej scenie pojawił się nowy serial produkcji HBO. O jego istnieniu dowiedziałam się od znajomych i, chociaż początkowo podeszłam do niego z rezerwą, z odcinka na odcinek robi na mnie coraz większe wrażenie.

      Room 104 - bo o tym serialu mowa - dopiero niedawno wymościł sobie miejsce w świadomości serialomaniaków. Widzowie zwrócili na niego uwagę dlatego, że wśród gigantów serialowych, takich jak Game of Thrones czy The Walking Dead, odznacza się odmiennym podejściem do sposobu przedstawiania opowieści.
      Od pewnego czasu badacze mediów zauważyli nowe zjawisko, które roboczo zostało nazwane "binge-watching". W języku polskim nie istnieje żaden odpowiednik tej nazwy, a sam fenomen nie posiada oficjalnej definicji - można jednak tłumaczyć binge-watching jako: kompulsywne oglądanie seriali. Od kiedy na rynku upowszechniły się oferty VOD, zauważono, że widzowie coraz częściej oglądają seriale po kilka odcinków naraz. W przypadku większych produkcji, badane osoby przyznawały, że niejednokrotnie spędzały wiele godzin na oglądaniu całych sezonów. Nawet wśród naszych czytelników znalazło się wiele osób, które odpowiadały, iż lubią oglądać seriale hurtowo. Czasem powodem jest wciągająca historia, czasem strach przed zobaczeniem w sieci spoilerów, a czasem po prostu chęć obejrzenia wszystkiego szybciej, niż pozostali.
     Mogłoby się wydawać, że Room 104 nie powinien znaleźć uznania w takim społeczeństwie. Każdy z odcinków trwa zaledwie trzydzieści minut, jednak - co ważniejsze - poszczególne epizody są zamkniętymi historiami. Jak dotąd, stacja HBO, wyemitowała sześć odcinków, z których każdy znacząco różnił się od pozostałych: od obsady aktorskiej zaczynając, poprzez przedstawiony gatunek filmowy, aż na epoce, w której dzieje się akcja kończąc. Wszystko jednak ma miejsce w tym samym hotelu, w tym samym pokoju: o numerze 104. Nie jest to nic nowatorskiego, ponieważ taką formę możemy spotkać chociażby w Black Mirror, jednak wciąż jest to raczej niszowe. Żyjemy w społeczeństwie, który lubi sprawdzone i znane motywy, bo tylko wtedy czuje się swobodnie. Jednak to właśnie nieprzewidywalność sprawia, że Room 104 jest tak świetnym serialem. Oczywiście, nie jedna produkcja jest w stanie zaskoczyć widza, ale zwykle jesteśmy w stanie przewidzieć ton i charakter dalszych wydarzeń. W przypadku dzieła braci Marka i Jaya Duplass jest to całkowicie niemożliwe, ponieważ Room 104 co rusz stawia sobie nowe granice w pokazywaniu w telewizji czegoś nowego.


Jeśli pierwszy odcinek nie zachęci Was do oglądania, to nie zrażajcie się - później robi się lepiej!

      Co prawda, pierwszy odcinek nie zachęca do dalszego oglądania, bo jest jedynie pulpową namiastką dreszczowca, ale już dalej możecie spodziewać się całego zestawu zabiegów, działających na emocje widzów. I tak, od opowieści o tajemniczym dziecku, z którym musi zmierzyć się opiekunka, przechodzimy do dziwnej nocy w życiu dostawcy pizzy, żeby dotrzeć do trzeciego odcinka, którego zakończenie pozostawi na naszych twarzach wyraz zdziwienia, pomieszanego z obrzydzeniem. Z tego, co udało mi się zauważyć, właśnie ten epizod wywołał największe poruszenie wśród recenzentów i krytyków. Nic dziwnego, ponieważ trzeci odcinek zachwyca grą aktorską, ale przede wszystkim przedstawia, z pozoru szablonową, historię, której zakończenie znacznie wykracza poza to, co możemy przewidzieć. Kolejny odcinek pozwala nam na zwolnienie tempa, ale tylko na chwilę, ponieważ w piątym epizodzie musimy przygotować się na podniesienie ciśnienia - szczególnie, jeśli ktoś, tak jak ja, cierpi na nerwicę.


  Czwarty odcinek Room 104 wywołał największe zamieszanie w mediach

      Szósty odcinek właśnie wjechał, więc mamy za sobą już połowę sezonu. Jestem ciekawa czym tym razem zaskoczą nas twórcy. Staram się nie czytać opisów epizodów, żeby nie zepsuć sobie zabawy, ale nawet zapoznanie się z zapowiedziami nie uchroni nikogo przed zaskoczeniem, wzruszeniem,  a nawet obrzydzeniem, które co tydzień fundują widzom brania Duplass.

      A Wy, oglądaliście już Room 104?
   

Prześlij komentarz

Copyright © Geek Kocha Najmocniej – Analizujemy popkulturę.