Mrocznie i depresyjnie - recenzja Zabij albo zgiń


Ile jesteś w stanie zrobić, aby zachować swoje życie? 

       Na długie zimowe wieczory wydawnictwo Non Stop Comics zaoferowało nam najnowszą serię Eda Brubakera: Zabij albo zgiń. Jednak pierwsza część tego komiksu jest tak dobra, że starczyła mi jedynie na kilka chwil wygrzewania się w łóżku - opowieść wciąga bowiem do ostatniej strony.
       Głównym bohaterem Zabij albo zgiń jest Daniel, który choruje na depresję i ma za sobą próbę samobójczą, przez którą został wyrzucony ze studiów i teraz próbuje nadrobić stracony czas. Mężczyzna uwikłany jest w trójkąt ze swoim współlokatorem i jego partnerką. Daniel podkochuje się w dziewczynie od dawna, a ta - mimo iż wybrała innego - wciąga głównego bohatera w romans. Jak się potem okazuje, zrobiła to jedynie z litości. Właśnie ta wiadomość popycha Daniela do ponownej próby samobójczej. Także tym razem nie wychodzi mi, gdyż cudem, podczas skoku z budynku, trafia na linki od prania, które amortyzują upadek. Mężczyzna wychodzi ze skoku ledwie ze złamaną ręką i nagle napełnia go chęć na zrobienie rzeczy, na które nie zdecydowałby się wcześniej. Euforia jednak szybko mija, gdyż Daniel dostaje swoisty rachunek za uratowane życie: ma zacząć zabijać złych ludzi, jednego na miesiąc, bo inaczej straci uratowany żywot.


     Nie chcę zdradzać nic więcej z fabuły, ponieważ odkrywanie wszelkich zawiłości, rządzących życiem głównego bohatera, jest jedną  z radości, jakie dać nam może czytanie Zabij albo zgiń. Poznajemy mężczyznę podczas jednej z masakr, którą urządza swoim celom, a reszta opowieści jest wspomnieniami Daniela. Retrospekcje pojawiają się specjalnie dla nas: protagonista zwraca się bezpośrednio do czytelnika, odgaduje jego myśli i stara się odpowiedzieć na wszystkie pytania, które mogą pojawiać się podczas czytania komiksu. 
      Opowieść przypomina mi serial Mr. Robot, o którym pisałam w tamtym tygodniu. Zarówno Daniel jak i Elliot burzą czwartą ścianę i czynią z odbiorcy cichego powiernika swoich myśli i sekretów. Obaj mężczyźni cierpią na zaburzenia psychiczne, których pokaźność odkrywana jest przed nami powoli. Zarówno w przypadku serialu, jak i komiksu istotna jest postać ojca głównego bohatera.
      Jednak Zabij albo zgiń bardziej skupiony jest na jednostce i jej wyborach moralnych. Komiks jest ciężki, mroczny, z dużym nagromadzeniem warstwy tekstowej. Zdaję sobie sprawę, że dla niektórych czytelników komiks może wydać się zbyt odpychający w odbiorze, przegadany, ze zbyt małą ilością akcji. Jednak ja to wszystko uznaję za zalety Zabij albo zgiń. Nie dostajemy typowej nawalanki, a ciekawe zestawienie przemyśleń, strachu i wyborów moralnych. Zaburzenia psychiczne Daniela są przedstawione w bardzo realistyczny sposób: możemy wręcz odczuć strach, targający bohaterem, rozumiemy jego wątpliwości i namiętności.


      Wszystko to potęgują niezwykle mroczne rysunki. Sean Phillips oraz Elizabeth Breitweiser stworzyli świat przytłaczający, zimny i ciemny. Idealnie współgra to ze stanem głównego bohatera. Momenty akcji zostają rozjaśnione bielą lub czerwienią, co potęguje wrażenia. Postacie wykonane są w stylu realistycznym, ze skąpym lineartem.
       Szkoda jedynie, że pierwszy tom tak szybko się kończy. Nie mogę jednak uznać tego za wadę, tylko z zaletę komiksu. Z niecierpliwością czekam na kolejne części. Jak dotąd, Non Stop Comics nas nie zawiodło. Nie dlatego, że otrzymujemy komiksy do recenzji, ale dlatego, że wydawnictwo wprowadza na polski rynek naprawdę wspaniałe pozycje.

Prześlij komentarz

Copyright © Geek Kocha Najmocniej – Analizujemy popkulturę.