Powrót do lat dzieciństwa - recenzja Star Wars. Skywalker atakuje



W 2015 roku Marvel zaczął wydawać nowe komiksowe opowieści ze świata Star Wars. Zbiór tych części, które do tej pory ukazały się w Polsce, dostałam od mojego Ukochanego na urodziny. Postanowiłam w końcu zabrać się za czytanie owych przygód. Jak myślicie, spodobało mi się?

     Jestem fanką Star Wars od maleńkości. Mój tata to ogromny geek, jeśli chodzi o to uniwersum. Od najmłodszych lat wpajał mi miłość do tych przygód. Jednak po komiksy z bohaterami tej odległej galaktyki sięgnęłam pierwszy raz. Miałam pewne obawy co do jakości tych opowieści. W końcu, tak to już jest, że jeśli bardzo lubi się jakiś tekst kultury, to potem ma się wysokie wymagania co do spin offów, prequeli, ekranizacji itd.
      Kiedy Disney w 2012 roku przejął Lucasfilm, postanowił zająć się nie tylko filmami, ale całym uniwersum. Kanon Star Wars, który powstawał na przestrzeni wielu lat, zawierał w sobie sześć filmów aktorskich, seriale animowane, wiele książek i komiksów. Mnogość tekstów kultury, które opowiadały o bohaterach tego świata, sprawiła, że wiele z historii było niespójnych i nie pokrywało się z innymi opowieściami. Dlatego postanowiono zapomnieć o wszystkim (poza filmami i animacjami), co powstało i stworzyć nowy kanon. Komiksami zajął się Marvel - scenarzystą został Jason Aaron.
      Skywalker atakuje, to pierwsza, zamknięta, opowieść, jaką otrzymaliśmy w komiksowym świecie Star Wars. Wydarzenia w niej przedstawione, dzieją się zaraz po Nowej nadziei. Luke, Han, Lea, Chewbacca, R2D2 oraz 3CPO ruszają w kolejną rebeliancką misję, która ma na celu osłabić zasoby Imperium. Oczywiście, wszystko się komplikuje i bohaterowie muszą uciekać. Jednak Sokół Milienium, który został schowany nieopodal, zostaje rozebrany przez lokalnych złomiarzy i... wszystko komplikuje się jeszcze bardziej.
      Pierwszym, co zwróciło moją uwagę, podczas lektury tego komiksu, to rysunki. Ich autor, John Cassaday, dokładnie odtworzył wygląd postaci z filmów. Jestem pod ogromnym wrażeniem tych kadrów, ponieważ zdawać by się mogło, że oglądamy zdjęcia aktorów, a nie komiksowe rysunki. Dzięki temu, nie czujemy się obco. Przed naszymi oczami mamy dobrze znane twarze Carrie Fisher, Harrisona Forda i Marka Hamilla. Jest to o tyle ważne, że ci aktorzy sami w sobie są ucieleśnieniem uniwersum. Bez nich nie wyobrażamy sobie istnienia Star Wars. Wystarczy przypomnieć co działo się po, niedawnej, śmierci Carrie Fisher - dla wszystkich fanów aktorka była po prostu Księżniczką Leią. Właśnie dlatego pokazanie bohaterów komiksu w postaci aktorów, którzy grali ich w starej trylogii, jest takie ważne. W ich obecności czujemy się jak w domu.


      Ciepło domowego ogniska przekazują nam także relacje pomiędzy bohaterami. Aaron idealnie czuje klimat tych opowieści. Między Hanem a Leią czuć to wspaniałe przyciąganie, przeplatane dogryzaniem i nieudolnymi zalotami Solo. Na pochwałę zasługuje scena, w której księżniczka wkurza się na, towarzyszącego jej, przemytnika i zaczyna z nim kłócić, po czym - po upływie dosłownie chwili - kiedy ich życiu zaczyna zagrażać niebezpieczeństwo, bohaterowie patrzą sobie głęboko w oczy i szepczą swoje imiona.
      Ujął mnie także humor tej opowieści. Żarciki Hana i wyszczekanie (albo raczej - wypiskanie) R2D2 to coś, bez czego nie wyobrażam sobie opowieści o bohaterach starej trylogii Star Wars. I tak, właśnie o ten element obawiałam się najbardziej. Na szczęście, twórcom udało się sprostać moim oczekiwaniom. Komiks jest zabawny, lekki w odbiorze i nie można się od niego oderwać.


Komiks pełen jest uroczych żarcików, które idealnie wpisują się w uniwersum Star Wars

     Bardzo podobało mi się także ukazanie postaci Vadera. Kiedy pierwszy raz oglądałam z Piotrkiem filmy z tego uniwersum, mój Ukochany zauważył, że Lord Sithów tak naprawdę nie pokazuje zbyt często swojej mocy - więc dlaczego wszyscy się go boją? W komiksie Skywalker atakuje twórcy udowodnili, że jest kogo się bać. Vader jest bezwzględny i niesamowicie potężny. Pokazuje ogrom swojej mocy, a także nie waha się przed osłonięciem się szturmowcami, kiedy zostaje zaatakowany. Aaron pokusił się także o pokazanie starcia Luka ze swoim ojcem, kiedy to Vader poznaje miecz świetlny, który kiedyś należał do niego, a teraz jest dzierżony przez jego syna. Wtedy właśnie widzimy rozpoczęcie obsesji Sitha na punkcie poznania prawdy o tożsamości niszczyciela Gwiazdy Śmierci.
      Komiks Skywalker atakuje to wyśmienita zabawa w czytaniu. Zapewnia powrót do dziecięcych lat, kiedy to poznawaliśmy uroki uniwersum Star Wars. Polecam go każdemu fanowi przygód z odległej galaktyki, ale także wszystkim tym, którzy wcześniej nie mieli do czynienia z sagą. To lekka, zabawna i wciągająca opowieść. Ma tylko jeden minus - czyta się ją zbyt szybko i potem resztę podróży autobusem nie ma się żadnego zajęcia.

Prześlij komentarz

Copyright © Geek Kocha Najmocniej – Analizujemy popkulturę.