Coś tu nie gra - recenzja komiksu Walka kobiet.150 lat bitwy o wolność, równość i siostrzeństwo


To mógł być dobry komiks. Zachwycający komiks. Ciekawy komiks. Mógł.


150 lat bitwy o wolność, równość i siostrzeństwo, a walka wciąż trwa. Dobrze więc, że powstają takie pozycje, jak ten komiks. Niestety, wolałabym, by przykładano się do nich znacznie lepiej, niż do Walki kobiet. Bo to, co mieści się w tym komiksie, to zaledwie liźnięcie tematu.

Właśnie, lekkie liźnięcie bogatej historii. Jeśli jesteście zaznajomieni z tematem, to komiks nie powie Wam nic nowego. Jeśli kompletnie nie macie pojęcia o walce kobiet o równość, to pozycja Marty Breen (scenariusz) i Jenny Jordahl (rysunki) nie bardzo rozwieje mgły Waszej niewiedzy. Walka kobiet to zdecydowanie pozycja dla młodszych czytelników, których pragniemy zaznajomić z historią feminizmu, by potem mogli poszerzać wiedzę na własną rękę. Szkoda, że zabrakło takiej informacji w tym tomie. Brakuje tu również wielu przypisów, które znacznie ułatwiłyby czytelnikom zdobywanie kolejnych informacji (tak znikomych w tym komiksie). 


O ile cieszy, że powstał taki komiks, tak trudno nie przyczepić się do tego, jak autorki okroiły historię. Nie chodzi nawet o to, że to zaledwie 128 stron, przez co dokładne opisanie 150 lat walki jest niemożliwe. Mam na myśli pobieżne opisy danych postaci i przeskakiwanie z kwiatka na kwiatek. Natomiast przy wielu bohaterkach przydałoby się powiedzieć coś więcej, nakreślić background. Niejednokrotnie komiks traci przez to, że dana bohaterka ukazana jest wyłącznie z jednej perspektywy, nie dowiadujemy się o niej prawie nic, poza tym, że odegrała istotną rolę w dążeniu do równouprawnienia. Można było zrobić to inaczej: albo poszerzyć opowieść, zamiast po prostu rzucać hasłami (bo ten komiks jest naprawdę krótki — ledwo zasiadasz do czytania, a już koniec), albo pokusić się o dodanie przypisów (jeśli autorki na to nie wpadły, to chociaż wydawnictwo mogło). Tym bardziej że przez uproszczenia Walka kobiet nałapała kilka błędów, nieścisłości oraz zgrzytów takich jak stwierdzenie, że w XIX wieku kobiety nie mogły ani się uczyć, ani pracować, co jest nieprawdą.


Jednak pomimo chaosu i uproszczeń, historia walki o równouprawnienie począwszy od 1840 roku, została przedstawiona w ciekawy sposób. Autorki podzieliły komiks na części, znacząc je kolorem, a scenariusz otrzymał delikatny humor, by młodzi czytelnicy łatwiej mogli przyswoić sobie wiedzę.

Rysunki zdecydowanie są najlepszą stroną Walki kobiet. Kreskówkowy styl Jenny Jordahl bardzo tutaj pasuje. Jest prosty, z mocno zaznaczonym lineartem i świetny w przedstawianiu emocji bohaterów. Rysunki są bardzo przystępne dla młodszych czytelników, na pewno pozwalają na łatwiejsze oswojenie się z tematem, ponieważ wprowadzają luźniejszy klimat i świetnie odwzorowują nastroje panujące w okresie, opisywanym przez scenariusz.


Nie skreślam całkowicie tego komiksu. Walka kobiet. 150 lat bitwy o wolność, równość i siostrzeństwo to dobry wstęp do zdobywania wiedzy o walce kobiet o równouprawnienie. Jeśli macie dzieci, możecie razem z nimi przeczytać ten komiks, porozmawiać o przedstawionych w nim wydarzeniach, poszukać dalszych informacji.

Prześlij komentarz

Copyright © Geek Kocha Najmocniej – Analizujemy popkulturę.