Burza emocji w dziecięcych ciałach - recenzja The Promised Neverland, tom 4

the promised neverland tom 4, waneko, recenzja mangi, shonen

Czwarty tom The Promised Neverland rozpoczynamy w miejscu ostatniego cliffhangera. Czy Normana rzeczywiście czeka śmierć? Raczej nie, skoro jest jednym z głównych bohaterów, prawda? Prawda?

      Recenzując pierwszy tom The Promised Neverland nie mogłam wyjść z zachwytu nad tą mangą. Głównie za sprawą tego, jak ta opowieść potrafi zaskoczyć czytelnika. Wydaje się, że będziemy zgłębiać niewinne przygody dwunastoletnich mieszkańców domu dziecka, możemy się spodziewać, że wydarzy się coś nadnaturalnego, ale początek mangi nie wskazuje na to, że już kilka stron później okaże się, iż The Promised Neverland tak naprawdę jest opowieścią o farmie, na której hodowane są dzieci, by potem trafiły jako posiłek na stoły przedziwnych i tajemniczych "demonów".

the promised neverland tom 4, waneko, recenzja mangi, shonen

      Mimo wszystko, to wciąż mogła być zwyczajna przygodówka - i szczerze przyznam, że na początku taką była. Lekkie przeciąganie fabuły, powtarzanie wątków i scen, sztuczne spowalnianie czasu, jaki został głównym bohaterom do zrealizowania planu ucieczki z farmy. Potem jednak The Promised Neverland zaczęło gonić coraz szybciej. Szczęki Mamy, pracownicy demonów, zaciskały się coraz ciaśniej, krzyżując dzieciakom szyki. W końcu, w trzecim tomie, główna antagonistka oznajmiła bohaterom, że Norman zostanie następnego dnia wysłany na spotkanie ze śmiercią.
      Z tym cliffhangerem twórcy zostawili nas na jakiś czas, ale bynajmniej nie martwiłam się o losy bohaterów. Byłam przekonana, że Normanowi nic nie będzie, że na pewno nie uśmiercą jednego z głównych bohaterów, nie w takiej mandze. Prawda?

the promised neverland tom 4, waneko, recenzja mangi, shonen

   Czwarty tom The Promised Neverland pełen jest niespodzianek, zwrotów akcji i, przede wszystkim, nagromadzenia emocjonalnego. Bardzo podobało mi się, że Kaiu Shirai napakował młodych bohaterów traumą. Wiem, że nie brzmi to zbyt dobrze, ale mam na myśli to, że jeśli już decydujemy się stworzyć opowieść o dwunastolatkach, którzy dowiadują się, iż całe ich życie było kłamstwem, a przyszłość przyniesie im jedynie rolę głównego dania na talerzu, to nie można zapominać o rozpisaniu głębokiej warstwy emocjonalnej. Kaiu Shirai na szczęście robi to bardzo dobrze, mieszając nie tylko w głowach Emmy, Normana i Reya, ale także w umysłach czytelników.
      Chociaż początkowo w zachowaniu dzieciaków dominował chłód oraz opanowanie, to nagle w ich działaniach zaczyna przebijać panika, pomieszana z rozpaczą. Każde z bohaterów przeżywa walkę o ucieczkę w inny sposób. Ci, po których spodziewać mogliśmy się opanowania, zaczynają wybuchać. Natomiast ci bardziej emocjonalni okazują się być najlepszymi aktorami. 
     Żałuję jedynie, że tak mało wiemy o postaci Mamy. Oczywiście, wiele możemy się domyślić sami, jej przeszłość nie jest dla nas żadną tajemnicą. Jednak ta postać jest na tyle interesująca, że chętnie poczytałabym o niej więcej,

the promised neverland tom 4, waneko, recenzja mangi, shonen

     Rysunki Posuka Demizu są dynamiczne, ze zmienną kreską - dostosowaną do tematyki danego kadru. W mandze dominuje słodycz, szczególnie na buziach dzieciaków (nawet, kiedy są złe lub krzyczą), z kolei sceny z demonami narysowane są w przerażający sposób. Tło zazwyczaj nie jest wypełnione, stosowane są szerokie kadry, pozwalające na swobodną zabawę światłem oraz dające duże możliwości oddechu.
     Zdecydowanie polecam The Promised Neverland nie tylko fanom shonenów. To manga, która potrafi zaskoczyć, zachwycić i rozbawić. Oby tak dalej!

Za udostępnienie egzemplarza do recenzji dziękujemy Wydawnictwu Waneko.

Prześlij komentarz

Copyright © Geek Kocha Najmocniej – Analizujemy popkulturę.