Prawie jak sesja RPG - recenzja komiksu Cwaniara , tom 1: Bursztynowy Amulet

Czy debiutancki komiks autorki znanej pod pseudonimem Emi de Clam jest czymś wartym uwagi? Jak najbardziej!

Główna bohaterka jest drobnym złodziejaszkiem i bardzo, ale to bardzo potrzebuje jakiejś odmiany od kradzieży drobniaków z kieszeni mieszczan. Chce sprawdzić siebie i swoje umiejętności, a zarazem udowodnić swoją wartość. W tym celu, w tajemnicy przed swym ojcem, królem złodziei, przyjmuje zlecenie od prawdopodobnie najbardziej paskudnego szachraja jakiego do tej pory w komiksach widziałem, czyli od hrabiego Du Bąka. Sam jego wygląd mówi nam, że "coś się stanie i to złego". Ale nic to, jeśli nasza dzielna skrytokradziejka chce ukraść amulet Metrysy Kicipyci, to ukradnie. Na dobre i na złe.

cwaniara, emi de clam, komiks, komiks polski, recenzja, recenzje, recenzje komiksów,


Główna bohaterka jest niesfornym dzieckiem swego ojca, który czuje się absolutnie odpowiedzialny za swoją córkę. Idealnie wpasowuje się w ramy "trudnego dziecka". Zamiast bezpiecznego ćwiczenia fachu kieszkonkowstwa, wybiera niebezpieczną drogę złodzieja na zlecenie i to dla bardzo niepewnego kontrahenta. Mam nadzieję, że to nie jest ostatnie słowo tej postaci, i w jakiś sposób mnie zaskoczy, bo jak na razie jest bardzo fajnie wykreowana i wierzę że autorka wyciśnie z niej jeszcze więcej. Bo sama historia jest bardzo interesująca, a wydarzenia przedstawione w tym komiksie są świetnym wstępem dla całej historii.

cwaniara, emi de clam, komiks, komiks polski, recenzja, recenzje, recenzje komiksów,


Warto także nawiązać do samej konwencji komiksu. Wynik końcowy, z pewnością ciężkiej pracy autorki, przypomina mi jakąś wizualną reprezentację sesji RPG, pokazaną w dość mangowym stylu. Sam komiks jest oczywiście kolorowy, ale po tych ekspresywnych reakcjach bohaterki na różne przeciwności losu, czułem tutaj inspirację elementami komiksu z dalekiego wschodu. Jak na to spojrzę tak z boku to skojarzenia z jakimiś reakcjami na pomysły hipotetycznego Mistrza Gry, który troszeczkę odlatuje z pomysłami, jest jak najbardziej na miejscu. Nazwy różnych postaci, bądź miast, są opisowe i żartobliwe zarazem. Jeśli komuś to przeszkadza, wspomnę tylko, że postacie ze świata Dragon Ball również posiadają imiona pochodzące od roślin i innych ciekawych rzeczy. W tym komiksie jest to wmieszane w świat przedstawiony ze smakiem, idealnie pasując do postaci lub innych obiektów czy lokacji.

cwaniara, emi de clam, komiks, komiks polski, recenzja, recenzje, recenzje komiksów,


Często widzę jak komiksy tworzone przez świeżych twórców są mieszane z błotem, za niedorównywanie standardom komiksom starych weteranów. Ten komiks jest narysowany tak dobrze, że nie powiedziałbym, że jest to pierwsza duża publikacja autorki. Rozplanowanie kadrów na stronie jest rzekłbym niemal perfekcyjnie, a każdy z nich jest szczegółowy, przez co prawie nie występują tutaj puste tła. Mógłbym przyczepić się tylko do jednego: nie przepadam za kolczykami, a tu występują w dużych ilościach. Ale to takie małe czepianie się z mojej stron . Komiks ma całkiem sporo stron, jak na taką publikację, bo ponad sześćdziesiąt. Taki gruby komiks, formatu A5 wygląda z jakiegoś powodu dla mnie słodko. Wydanie posiada grzbiet z tytułem i podtytułem, przez co prędzej, czy później trafi w pozycji pionowej na moją półkę. Może autorka pokusi się o jakąś panoramę, jeśli seria się rozrośnie?

cwaniara, emi de clam, komiks, komiks polski, recenzja, recenzje, recenzje komiksów,


Komiks Emi de Clam był dla mnie dość ciekawym doświadczeniem. Spodziewałem się, że wpadnę z nim w dość trudną relację, ale okazało się, że nic z tych rzeczy. Te dzieło posiada bardzo kompetentną historię, zarazem strona graficzna trzyma co najmniej równy poziom. Jeśli chcielibyście spróbować czegoś świeżego od lokalnej artystki, koniecznie sprawdźcie ten komiks. Nie będziecie żałować.

Prześlij komentarz

Copyright © Geek Kocha Najmocniej – Analizujemy popkulturę.