Nie mogłem robić nic, poza czytaniem tego – „Amerykańskie lato. Depesze z ulic Chicago”


Alex Kotlowitz postanowił opisać lato w Chicago w 2013 roku. I niby nie byłoby w tym nic niezwykłego, gdyby nie liczba zastrzelonych w tym czasie i mieście ludzi, opiewająca na 172 osoby. Oczywiście w tych biedniejszych dzielnicach. A przecież to i tak nie jest najniebezpieczniejsze miasto w tym pięknym kraju.

Kotlowitz przedstawia w „Amerykańskie lato. Depesze z ulic Chicago” kilka wydarzeń, podczas których zginęli ludzie, ale nie poprzestaje na tym. Próbuje dotrzeć do tych, którzy brali udział w tych zajściach, zarówno do sprawców, matek ofiar, ich znajomych i innych bliskich. Bohaterowie niejednokrotnie powracają, bo autor przez kolejne lata kontaktuje się z nimi, interesuje się zarówno ich przeszłością, teraźniejszością, jak i planami na przyszłość.

Jest to książka otwierająca oczy na to, jaka wygląda życie nie najbogatszych mieszkańców miasta Chicago. Trzeba powiedzieć uczciwie, że przy każdej próbie wczucia się w to, jak to jest dorastać w takich społecznościach, które siłą bezwładności agregują przemoc i traumę przed nią, mam ochotę zawinąć się w kłębek i czytać już tylko głupawą beletrystykę.

Autor się nie bawi w półśrodki i dokładnie śledzi losy swoich rozmówców na przestrzeni lat. Rozumie ich motywacje, a przynajmniej stara się rozumieć. Różnie to wychodzi, czasem zauważa że wpływ ulicznej przestępczości na rozmówcę jest przez tegoż wyolbrzymiony. Na szczęście jednak, w książce więcej jest w jakiś sposób budujących historii, mimo wszystko.

Przedstawia też sposób, w jaki uzyskiwał informacje i jest on zarówno bardzo interesujący jak i dość dokładny. Po rozmowie ze świadkiem czy uczestnikiem tego zdarzenia kontaktował się z innymi ludźmi którzy byli obecni w tym miejcscu. Choć z drugiej strony wydaje mi się że takie podejście powinno być standardem.

Znów trafiłem na książkę, którą czytałem ciągiem. Mam przez to na myśli, że pochłonęła mnie w sposób kompletny, nie byłem w stanie nic czytać pomiędzy, w nic grać. Po prostu nie byłem w stanie przyjmować żadnych dóbr kultury. Czułem, że jestem w jakiś sposób zobowiązany do tego, by czytać „Amerykańskie lato”. Mimo wszystko mam stosunkowo wygodne życie, na ulicę wychodzę bez konieczności posiadania oczu dookoła głowy i nikt nigdy w szkole nie edukował mnie w jaki sposób postępować z policją, bo w innym przypadku sam stanę się wypadkiem przy pracy.

Prześlij komentarz

Copyright © Geek Kocha Najmocniej – Analizujemy popkulturę.