Pierwsze sześć tomów było najczystszym zastrzykiem akcji i przemocy. Czy druga połowa również utrzymuje nadany wcześniej poziom?
Jak nauczyłem się w młodości, każda bajucha kiedyś się kończy. Nie inaczej jest z Pamiętnikiem Przyszłości. Mogę powiedzieć z całą pewnością, że to pierwsza moja dwunastotomowa seria, którą przeczytałem już w całości, w swojej mangowej podróży. Pierwsze sześć tomów zauroczyło mnie tym niezbyt zdrowym związkiem pomiędzy protagonistą a Yuno, oraz bardzo szybkim tempem akcji. Czy zakończenie również utrzymało ten poziom?
To już koniec walki
Jakiś śmieszny nagłówek o psychozie Yuno
A wygląda to tak
Jak ta manga wygląda, opisywałem w recenzji pierwszych sześciu tomów, przejdę więc do tego, jak wygląda same wydanie. Oczywiście kolorowe strony występują w tej mandze, w liczbie cztery na tom. Pierwszą stronę mangi, przypominającą teaser przyszłych wydarzeń w tomie, dwustronicowy art, który chyba pełni zadanie strony tytułowej oraz spis treści. A propos tego ostatniego, strony są bardzo często numerowane, przez co nie musiałem używać zakładki, by w wygodny sposób powrócić do lektury. Ostatnimi trzema detalami, którym chciałbym zwrócić uwagę, są dodatki na końcu mangi, zwłaszcza Kącik Murmur, pięknie komponujący się grzbiety mang, które zebrane razem wyglądają po prostu przepięknie oraz co dla mnie jest bardzo ważnym elementem, wymienienie ludzi pracujących nad tomikiem, w tym asystentów.
Nie ma już nic
Za udostępnienie egzemplarzy do recenzji dziękujemy Wydawnictwu Waneko.
Prześlij komentarz