James Bond, dwa razy proszę - recenzja Ian Fleming's James Bond 007 - Eidolon


Czy drugi tom przygód Agenta 007 nadal zachwyca?


Drugi tom przygód Jamesa Bonda od Non Stop Comics, znów przypomniał mi, że wciąż nawet nie powąchałem pierwowzoru książkowego Iana Fleminga. Znowu muszę odłożyć to na dalszy plan, aby zająć się graficznymi przygodami sławnego szpiega.


Naprawdę chciałbym opowiedzieć wam co się dzieje w drugim tomie przygód agenta 007, ale czy to naprawdę konieczne? To co można o niej powiedzieć, że występuje i nie przeszkadza w cieszeniu się tym albumem. Po przeczytaniu pierwszego tomu zdecydowałem się wyrzucić ją z głowy natychmiast po przeczytaniu całości, i prawdopodobnie dlatego mam teraz pozytywne wrażenia. Znów Najbardziej Znany Miłośnik Na Świecie wpada w kłopoty razem z piękną panią, która jest agentką dyplomatycznego wydziału MI6. Okazuje się, że w jego już można by rzec rodzinnej agencji, ktoś wykonuje jakieś niejasne operacje finansowe. Fabuła porywa na tyle, na ile porywają sceny ucieczki, a samo wyjaśnienie intrygi jest dość banalne, jak i motywacja głównego złola. Silna postać kobieca, czyli wcześniej wspomniana agentka, jest tu pewnym powiewem świeżości, bo pozwala jakoś wytrzymać ze stuprocentowym męskim mężczyzną jakim jest James. Oczywiście występują także inne postacie, ale najczęście żyją one niezbyt długo, a nawet jeśli im się zdarzy, to ich los i tak jest przesądzony.


Grafika, a przynajmniej kolory, przypominały mi te z serialu Archer. Przejście między kadrami jest dla mnie zbyt skokowe. Z drugiej strony, poświęcono wiele stron na pojedynki, które niejednokrotnie kończyły się bardzo, ale to bardzo brutalnie. Twarze postaci czasem pozostawiają trochę do życzenia, ale generalnie nie jest źle. Często kadry zajmowały więcej niz połowa strony. Te typowe dla historii “Bondowych” momenty akcji, nie zawierają w sobie zbyt wielu słów, przez co czyta się je dobrze, bo nie przeszkadza żadna pretekstowa ekspozycja fabularna. Wydanie jest porządne, twarda okładka, która nie zbiera palców. Strony są cienkie, ale na tyle grube że nie prześwitują, i też palce raczej się ich nie imały.


Jeśli jesteś fanem Jamesa Bonda, nie oszukujmy się. Na pewno kupisz ten komiks. Mimo iż przeczytasz go w sposób uważny w gdzieś około pół godziny, bawić będziesz się świetnie, bo to bardzo kompetentny Bondowy komiks. Całej reszcie radzę spróbować najpierw pierwszą część, aby przekonać się, czy to przypada wam do gustu.

Prześlij komentarz

Copyright © Geek Kocha Najmocniej – Analizujemy popkulturę.